[Intro]
Jebać to kurwa
[Zwrotka 1]
Rozmazany cały świat jak oprócz niej nie widzę nic
Bo fokus mam to chyba slaby plan jeśli my to nie my
Mój niewidzialny i obecny czas niewiele znaczy dziś
Więc pokaż wyjście z labiryntu chociaż to pułapka
Kopie dołek dola w który wpierdolę się sam
A potem krzyknę opluty kurwy co złego to nie ja
I będę leżał na dole przegrany jakby szach i mat
Nie szukaj mnie już nigdy kiedy powiem
Że ja chyba pass
Odpuszczam coś znowu
A wystawiam na próbę siebie, idę w oko cyklonu
Ja mam dalej blocki w głowie a nie ruszyłem się z domu
Kurwa co ty chrzanisz chłopie
Lepiej daj ty święty spokój
Powiesz mi kolejny raz
A wystarczyłyby mi dwa
Dwa słowa, one ważą więcej niż świat
Którego ciężko dzisiaj nam znać
Patrze w niebo myśląc ze już pewnie nie będzie nas
Wnosząc się na dachy tamtych popierdolonych blocków
Zamiast się nie wychylać śpiewam nana
Wychyle coć i znowu wystawie na jury losu
Patrze w niebo myśląc ze dla Ciebie sięgnąłbym gwiazd
Korygując moje myśli w których nie znajdę pokus
To ten motyw przy pustym akompaniamencie braw
W którym jestem tylko częścią a nie ma mnie na końcu