Za dalekie odloty kiedyś to teraz fleszbeki
Myśli kręte jak loki Kelly, względnie dobre leki
Mętnie jest w głowie wtedy, wszędzie się robi przepych
Ciężej jest to wyleczyć w pędzie do kariery
Sen tego nie odmieni, wstrętnego ego mniej i
Pierdole jego wkręt, w sens życia według ściemy
Więc mam niepokolei, bo w łeb bym sobie wystrzelił
Bo piętna moich korzeni, ten świat nie wyplenił
Mieni się bletka, kielich, w głębi moich źrenic
W dzień wkręcam sobie rzeczy, nie ćpaj, nie pij, nie myśl
A stres mam nawet gdy śpie i stres mam na jawie wtedy
Stres mam prawie 24, a uśmiech mam nieszczery
Bo pękam w środku, źle mi, piękna twarz kobiety
Serca mojego czerni, wiem na bank, nie wybieli
Awersja do miejsca gdzie mi, przyszło je z ludźmi dzielić
Ja mam inne potrzeby i dziwne mam geny
Egzystencja się zmieni w niebyt, a myśl nie chce przestać mielić
Mieli zmęczone krzewy boże przebacz mi grzechy