B.O.K. & M. Bartyna
B.O.K.
B.O.K.
B.O.K. & Szymon Łukowski
B.O.K.
B.O.K. & & & M. Bartyna
B.O.K. & Szymon Łukowski & &
B.O.K. & M. Bartyna
B.O.K. & Szymon Łukowski & M. Bartyna &
B.O.K. &
B.O.K. & M. Bartyna
B.O.K.
B.O.K. & M. Bartyna
B.O.K.
B.O.K.
B.O.K.
B.O.K. & & M. Bartyna &
B.O.K. & M. Bartyna
B.O.K.
B.O.K.
B.O.K.
B.O.K.
B.O.K.
[Verse 1: Bisz]
Dziewczyna wydzwoniła mnie z fochem, jakbym zrobił jej krzywdę
Musiałem jechać do niej, wie pan, jak to jest - takie same są wszystkie
Brakowało mi na taksę, ale na całe szczęście wpadłem na ziomeczka w Żabce
Powiedział: "Podejdziemy do WBK" i wypłaci mi kaskę
[Verse 2: Bisz]
Ten pierdolony bankomat był dosłownie o trzy kroki za daleko, przez to już
Biegnąc na nocny, czułem, że nie zdążę, nie wiem, kurwa, skąd mi wpadł
Pomysł, by cofnąć się z tym ziomkiem, mam to miękkie serce
Kiedy dobiegłem, był już na zakręcie
Machałem mu - widział mnie, ale pojechał beze mnie
[Verse 3: Bisz]
Wie pan, co by było, gdybym czekał na każdego pijanego gnojka, który pokłócił się z zegarkiem?
I tak mam męki pańskie, jeździć miastem nocą to nie bułka z masłem
Wioząc naszą złotą młodzież, widziałem już sporo, to jest horror, nasza młodość była inna
Sam pan wie, to dla pana nie nowość, pan wybaczy - kto wie o tym lepiej niż policjant?
[Verse 4: Bisz]
Była zła na swojego chłopaka, nigdy nie lubiłem go za bardzo
Taka dobra dziewczyna zasługiwała na kogoś, kto umiałby docenić jej wartość
Dzwoniła do niego tyle razy, a potem, za którymś razem, jak na złość
Wpadł na nią ten typ, telefon wytrącony z ręki, roztrzaskał się i wyszliśmy stamtąd
[Hook x4: Bisz]
Domino, domino, domino
Quo vadis, domine?
Domino, domino, domino...
[Verse 5: Bisz]
No więc ten nocny mi uciekł, następny miałem za ponad godzinę
Co miałem tam robić? Wróciłem do klubu, wypić browar, posiedzieć chwilę
Zagapiłem się - wie pan, jak to się siedzi przy piwie
Gdy spojrzałem na zegarek, zostało mi pięć minut, zerwałem się, potrącając dziewczynę
Zdziwiłem się - to była laska tamtego ziomka
Ciekawe, co mi powie, kiedy przyjdzie hajs oddać?
[Verse 6: Bisz]
Miałem być wtedy u kumpla, mieszka na drugim końcu miasta Stąd ta taksa - wie pan, jak chorobliwie podejrzliwa jest każda laska
Odczekałem godzinę, potem taksa, tak dla jaj
Powiedziałem szoferowi: "Gnaj pan
Chora matka czeka na lekarstwa!"
Jechał jak wariat, potem "BUM" i ta szpitalna salka
[Verse 7: Bisz]
Wyszliśmy z klubu trochę przejść się ale nagle wpadła w
Płacz i
Podążyłem za jej wzrokiem, zobaczyłem jej chłopaka, jak stoi na postoju taxi
Powiedziała, że on zrobi kółko, by zajechać pod klub od przeciwnej strony
Chciała zadzwonić, ale padła mi bateria, a jej telefon przecież był w kawałkach po tym
Po prostu odwróciła się i zaczęła biec, bałem się o nią, zacząłem ją gonić
Biegła środkiem ulicy, mijając samochody, słyszałem piski opon, klaksony
Potem zniknęła za rogiem, usłyszałem huk
Tłuczone szkło, a gdy dobiegłem, ujrzałem taksę wbitą w bok autobusu - zamarłem
[Verse 8: Bisz]
Nie jechałem za szybko, kiedy zobaczyłem tę dziewczynę, to musiałem odbić w bok
Potem poczułem tylko wstrząs i usłyszałem dźwięczący odgłos sypiących się szyb, to
Był ten bok, gdzie siedział ten chłopak
Który machał mi wcześniej, poznałem go, gdy wsiadał
Mówi Pan, nie żyje? Nieszczęście...
"Niezbadane są ścieżki Pana"
[Outro x4: Bisz]
Quo Vadis domine!