[x2]
Oni tacy głupi, że chcą się zarobić z płyt
Oglądają filmy, które wpierdalają kit
Ten sam pcha im w łeb Spotify, taki byt
W sobie mamy brudy, których nie potrafię zmyć
Suki chcą się bawić, nie mam czasu na ten syf
Uciekałem w [?], nie chciałem się rozmarzyć w nich
W genach mamy skazy, na nie nie poradzisz nic
Dla niektórych wiele to jest się odważyć być
Potrafiłem wstawać i od rana pić, tak tygodniami
Nie, żadne wyzwania, nic
Tamta wydzwania mi, telefon, zamilcz
Ej, raz, telefon, kit
Nie potrafię kochać tego co mam
Budowane moimi rękoma, zaprojektowane w głowie
Już ogromna, łysa głowa
Nic nie wytłumaczy mi pewnych zachowań
Znowu wiara na osiedlach leje się jak tani browar
Znowu nałóg mnie napędza, szaruga i nędza
Może tylko przez moją siatkówkę widać taki pejzaż
Przеbija mi się do głowy, dobiera do serca, morderca
Do ruszеnia się nie zachęca
To było kiedyś
A jak jest dziś?
Stanąłem w miejscu, w drodze na szczyt
Ona podobno mnie kocha jak nikt
Nie wiem czy lepiej się cofać czy iść
Po prostu być, nie robić nic
Po prostu być, nie robić nic
Po prostu być, nie robić nic
Po prostu być, po prostu być
[x2]
Oni tacy głupi, że chcą się zarobić z płyt
Oglądają filmy, które wpierdalają kit
Ten sam pcha im w łeb Spotify, taki byt
W sobie mamy brudy, których nie potrafię zmyć
Suki chcą się bawić, nie mam czasu na ten syf
Uciekałem w [?], nie chciałem się rozmarzyć w nich
W genach mamy skazy, na nie nie poradzisz nic
Dla niektórych wiele to jest się odważyć być
[x3]
Po prostu być, nie robić nic
Po prostu być, nie robić nic
Po prostu być, nie robić nic
Po prostu być, po prostu być