[Zwrotka]
Yo, pa jak czuję się na szczycie piramidy
Ciężkim czubem jestem, równowaga skurwysyny
Śmieje się pod nosem wszyscy na tacy nie szkodzi już
A przede mną Giza ryju uśmiech mi nie schodzi z ust
Runda po własnej osi, obrócę ciszę w piach
Krew na rękach tak mnie nosi z góry krzyczę please stand up
Mówisz wariacie, że krzywo w chuj
Nie przejdę na waszą stronę jak padacie mi do stóp
Ja pierdolę ten kabaret, wam śpiewają kurwy w oknach
Przegram życie się odpalę w słusznej sprawie
Żeby później z chęcią puścić lotka
Czuję się jak śmieć, żółty papier tu trzyma w ryzach
Muszę znowu coś odjebać, chyba bym miał o czym pisać
By wygrać trzeba grać, żeby umrzeć trzeba żyć
Hajs truizmy kurwa mać, żeby być kimś trzeba nic
Mam, okropne sny, że mój zegarek jest klepsydrą
Chcę odwrócić piramidę złączyć z piramidą
I uwięziony między jedną tu a drugą bryłą
Tamuję piasek, żeby nam czas wolniej płynął
Mam sny, że ocean jest pionowo i odpływam strasznie
Najbliżsi są tu piątą wodą a góry płaskie
Zdobywam szczyty tylko stojąc choć jestem na dnie
Chcę zajść wysoko, popłynąłem coś we mnie gaśnie
Miałem sen, że byłem Pablo Escobarem
Kurwa mać i poniosłem bardzo ciężką karę
Miałem sen, to najgorsze odjebali mnie
W wyniku reinkarnacji, stałem się jebanym psem
Chcesz być królem dżungli, pora abym się przypomniał
Zapominasz, do korzeni należy korona
Zaznaczam teren tu przez tagowanie
Przydomek dekorator ręka, noga, mózg na ścianie
Nie mam weny po zielonym w topce wiecznie żywy
A czuję się jakbym tu leżał już na dnie klepsydry
Mój czas nadszedł ten piach chce mnie przykryć
Powoli kończę byku się, tak to będziesz kminić
Jaki koniec tutaj będzie i czy może to początek
Skumaj z klepsydrą na ręce, weź je teraz się przekręcę na lewą stronę
I wjebałem cię w incepcję jak nie zapal znicze
Niosę śmierć na rękach bo tak pomoc wcielam w życie
Z prochu powstałeś się obrócisz gościu w proch
Się wypalę, spakuj w nabój resztki wystrzel, by poczuł lot