Były czasy, że odwracali się ode mnie, dobre mieli plecy, sami by się tu posrali pewnie
Czuć napięcie typie, każdy by cię tu kopnął w dupę, prawilnie nie biją kobiet, taki żart, no kurwa super
Damscy bokserzy wasz żywot mierzy się z czasem łatwiej, tacy hustlerzy chciałbym was zobaczyć w walce z rakiem
Zwalniam czas, żyję szybko, wporzo mam w chuj teraz zwalniam czas, godząc się na śmierć wolno wam umierać
Leję na nich, to weterani, im leczę rany bym wolał zmiażdżyć z impetem na nich se wejdę zanim rozkminią downy, że to katarzis
Konkretnie w bani ty weźże zamilcz, wy wiejcie zanim się wnerwię stary, to przecież na nic pal świece za nich tak będzie będą się śmiecie bali
Jak śmiecie w ogóle jak leci życie dam sprzeciw typie, weź zejdź na ziemię by się nie stoczyć, a stoczyć walkę to prosty plan żeby też to przeżyć
Jak źle ci idzie, giń, dobrze życzę im, dobry jestem, to ma znaczenie
Przestań patrzeć prawdzie w oczy i kurwa ślepo wierzyć
Dawno mnie przerosło życie, mi nie jest smutno kurwa, bujda bo świat pnie się w górę bo tak chciałby móc dorównać mi
A komu, czemu niby miałby móc, ty, weź ziomuś trenuj tryby boś słaby w chuj
To rozkaz generalnie celuję w korpus żołnierzu, ruszaj moje tracki świetnie lecą se przy tobie, tak przypuszczam
Ty dalej oszukuj siebie, a faktów to nie zmienia, mów mi MC, głos jak lecę, tak godny polecenia
Pengę wezmę i benger będzie, chcę jeszcze więcej i bang i miej na względzie, że pięknie w ten dzień ta kula wjedzie Ci w łeb
Bo wejdę wszędzie jest spięcie, wiece nie szczędzę przecież ich nie
Bo w tej grze jest źle i jeszcze częściej [?] być fair
Jak bięgnę to wiesz, że po pierwsze miejsce ostatnio nieźle wiedzie mi się
Już stoją w rzędzie po świeże powietrze i wcześniej pragnę zabrać im tlen
Zalani falami lecz to dramat mam zamiar z guna karać ich też
Zrób zamach na nas i karabin weź a zwała jak prawić banały chcesz
Chcę podbić świat weź nie pierdol, że to jakiś wariat
Zaznaczam teren, wjeżdżam z buta w atlas jak Italia
Nic o mnie nie wiesz to przecież to cię nie zdzielę w łeb
Jestem wzorem tych co lubią zieleń, ścierę i krew
Rozjebię grę, ale pierw odjebię plebs, ode mnie gniew macie cwele, tak mnie niesie zew
I będę biec, dla kumatych ode mnie pięć, tak pięknie jest wiedząc, że zwycięstwo będziesz mieć
Raperzy w Polsce równocześnie chyba w Stanach czaisz
Myślami sam odgadnij jak to gówno spada na nich
Taka zagadka typie, co teraz masz na bani, wiesz dlaczego, kurwa? Ich głupota nie zna granic
Takie punche nie łapiesz zawsze, a cyklop widzi tu drugie dno jak oka w głowie pilnuję treść i szczerzę wątpię, że zgubię ją
Czuję się przy nich gigantem, teraz chuj z fartem u mnie znów wszystko spoko, czuję się przy nich gigantem wiem, że na kurwy muszę tu przymknąć oko
Się poddaj co wyciągam broń typie znowu spada Ci Glock na skroń, cię szkoda ziom krzyczę ognia to żadna zbrodnia bo giniesz z Boga rąk
Ty kurwa co nie kumasz skończ chyba będę musiał znów was zdjąć Bragger 3 wjechał, łachy z nich beka, weź lepiej to wrzuć na blok