Asceza

[Zwrotka]
Asceza, znowu się spłukałem, nie umiem oszczędzać
Ktoś mi wykupił polarek na Vinted, trochę się wkurwiłem
Ale dobrze, właśnie tego się wyrzekam teraz
Kiedyś będę spędzał zera
Szóstkę, siódemkę i dychę nieraz
Nie wyjdzie sknera ze mnie
Ty będziesz biegał we mgle
Jak się nie pozbędziesz tego plecaka
Kto ci zapakował cegłę
Polaki kupują na kreskę
Pomysłu tego nie klepnę
Choć patrzą na ręce, to nikt nie płaci
Kupa zleceń się nie najem z owacji przecież
Blask i flesze razi mnie też, ale nie chcę być odwieczny petent
Blask i flesze razi mnie też, ale nie chcę być odwieczny petent
Jesteś petem, się nie jarasz tym
Tu same domowe zwierzęta
Tu chodzę tylko posiedzieć przy koleżkach
Pierdolnę głupoty od święta, ty byś skreślał już
Się przestań pruć, bo trochę komedia ziut
A się kręci karuzelka, chuju
Lepiej ustąpić, niż się potem skręcać z bólu, a szoruj kurwa
A u mnie już sucho, a bywało ślisko
Nie trzeba żandarma, sam się potrafię docisnąć, no może poza siłką
Twoje stony nie widziało stadionu
Syn albionu, nic nie wygrasz
To nie dyskont, a miała być zniżka
Nie wróci do domu, piłka szkoda
Rybka chciała pływać, niestety głęboka woda
Albo jesteś kłoda, albo robisz te fale
Dobre ciacho, też chciałbyś kawałek
Miała być dłoń, a dostaje palec
Znowu obchodzę się smakiem (Ej)