[Zwrotka 1]
Zostałem raperem, serio kurwa, zostałem raperem
I czasu mam dużo, i czasu mam jednocześnie niewiele
Byłem czegoś pionierem, chodziło o idee
Nie myślałem portfelem, zakończę karierę, gdy osiągnę cele
Jestem zwykłym chłopakiem, który dostał tak wiele
Ale też jestem człowiekiem-skurwielem i noszę w sobie chimerę
Zarzygałem wszystkie hotele i wyruchałem każdą gazelę
I najebałem się z personelem, i obudziłem się w niedzielę z zerem
Na bakier z tematem, zaraz wystrzelę i krew się poleje
Robię papier na rapie, siwieje, gdy widzę, co się tu dzieje
Zrobię terapię z tym rakiem skalpelem, zanim wyłysieję
Mówią, że widzą we mnie jedyną nadzieje, zatem smok ogniem zieje, motherfucker
Pojadę was wszystkich albo oszaleję i taki mam zamiar
Będą lecieć pociski, dostaniecie środkowy palec w zamian
Wypiłem ocean whisky, ale co nieco ogarniam
(Bo) Bo gdy wchodzę na bit, skill zmusza twój wzrok do zamiatania szmato
I jeszcze ci napluje do miski, bo wkurwia mnie każdy twój atom
Jesteś nikim mi bliskim i przynosisz wstyd tym swoim trapom
Disco polo amator, zresztą nie warto
Jestem tutaj po hajs jak Eis i nie bardzo będę się z nimi układał gardząc
Mam tego na kanistry, mogę cię zniszczyć i spalić z chatą
Jestem z czasów Molesty Mistic, w smartfonie masz kalkulator
I gdy takie jak ty pizdy wchodzą na listy, to pytam się: "Za co?"
Bo styl był kiedyś czysty. Masz problem? Jestem Fokus z Kato
Podpięty pod respirator, dziewiąty dystrykt
Kiepskich MC's eliminator, robię im blitzkrieg
Płaczą, kiedy wkładam im chuja w cycki i wykładam chuja na to
Bo co cię nie zabije... Lewy prosty suko, aport!
Nie potrzebuję nikogo, do tego nie trzeba nikogo innego
Ani żadnego logo, ani góry białego, wystarczy mi ego
I cała ta scena będzie powiewała białą flagą
Bo już nie ma niczego pewnego, powiedz kolegom, że obudził się dragon
[Refren]
Król jest nagi już za długo
Leci grubo, a z ryja mu wali wódą
Gnój się skuł i pluł obłudą
Wiało nudą, a do uszu sączył muł
Nikt nie słucha twoich głupot
Idź się utop, dupy nie odliżesz, suko
Twoje kłamstwa wielki chuj
Hipokryto uderz w stół, a on złamie się na pół
[Zwrotka 2]
Mam klucze do fury, do chaty, telefon i kartę
Oczy otwarte, spojrzenie harde, pięści twarde, uczucia martwe
Wkurwiony z natury, lecę z grubej rury i z fartem
Uwierz mi, nie chcesz tutaj wichury, bo polecą wióry i nie mówię żartem
Wywrócę do góry nogami ten burdel i wyrzucę z okna na parter
Mam zero kultury dla braku kultury, wy szczury, i przejmuje wartę
Cały ten hip-hop poszedł na marne i mam rozdarte serce
Bo mam kominiarkę, nóż na ich gardle i tracę inercję
Bo trzeba było iść w komercję, a nie w zaparte, że robię coś więcej
Bo te głupie kurwy nie wiedzą nawet, o co chodzi w piosence
I trzymam dalej nóż w ręce, i krzycząc: "Eviva l'arte!", budzę w sobie mordercę
Masz problem? Ustaw się w kolejce
Trzydzieści dziewięć obrotów, sto pięćdziesiąt sześć pór roku
Zero doskoku dla kotów, młodych wilków i starych kojotów
Fokus z krainy smoków, giną od skrzydeł łopotu skurwysyny
Nie potrzebuję ich ani hip-hopu, mam rymy
Jedyny, zobaczymy, się spotkamy
Pomyślimy albo chuj, nie pogadamy
Czas stracimy, zatańczymy? Lubię tany
Na starcie wygrany, siema Fokus-hanys
A ten najbardziej prawdziwy, to ten najbardziej fałszywy
Nie będę wymieniał z ksywy ziomali, przyłóż do skali tych nadgorliwych
To nie pejoratywy, widziały me oczy na żywo te dziwy
I tak się powoli to toczy, że będą kochali cię, ale na niby
To już jest koniec i chuj wam, hi & bye! Skończyło się kurwa
Idę za mur, bo widzę w absurdarch tonącego jednego z drugim mistrza
Nie zegnę kolana dla gówna w koronie, urwę, ile mogę urwać
Zejdę ze sceny jak Deny, niszcząc przystań, pozostawiając zgliszcza
[Refren]
Król jest nagi już za długo
Leci grubo, a z ryja mu wali wódą
Gnój się skuł i pluł obłudą
Wiało nudą, a do uszu sączył muł
Nikt nie słucha twoich głupot
Idź się utop, dupy nie odliżesz, suko
Twoje kłamstwa wielki chuj
Hipokryto uderz w stół, a on złamie się na pół