Sorry mamo, nie wrócę dziś na noc
Mea culpa, się zwijam, powieki rano
Każdy szczwany jak lis, napalili się na siano
Off beat styl, na swój byt, proszę, wróć na bit, yea
Nie szukam wartości jak matematyk pośród liczb (liczb!)
Bez lęku wysokości windą na piętro zwane trap shit
Leżąc na białych salach nie zyskałem za grosz empatii
Czasem fajne pielęgniarki
Trafiam lucky strike'i, niegdyś ulubione fajki
Łatałem baggy, nie chodzi o spodnie ze szafki
Zbiłem pięć z kostuchą gdy nikt nie patrzył
A wewnątrz nadal przyjazny jak husky (woof!)
Alzheimer, bo bez opamiętania kurzyłem chrust
Staram się być prym od zachodu po sam wschód
Przyleciał duszek Kacper i wylądował do płuc
Ja zaś jako leser kupię piękne miejsce na grób (yea)