Junkie to sekta x5
Nie wrzucasz mnie w playlisty, tworzysz nowego świata
Zacznę nagrywać daily vlogi jak do niego latam
Wpierdalam się na bit jak na dworzec narkomani, zrobię ćwiarę z każdym z nich, dalej stoję zakochany
Wszędzie cię widzę, jakbym jadł zolpidem, zapił piwem, dwa Dormicum walił w żyłę
Bo tak naprawdę nigdy nie chciałem przestać, jak odmawiałem
Niby tylko białe wejścia na HTCkach
Taniec kibli w lokalnych dyskotekach, joł
Tanie wino, delirka i dilerka, joł
A ja się znowu trzęsę, jakbym miał wstać o czwartej, napierdalać w martwą tkankę
Odwiedzam zapomniane, i tak nie pamiętam nic
Podobno nowy Tonciu, linijki, koty w worku i spoko ziomek
Kopie jak dopy w proszku, żeby ćpać z nami musisz mieć badania wysokościowe
I o co chodzi, że dalej je łykam, jakbym czekał na śmierć
Nie ma lekarstw na grzech, nie ma nieba jak czerń
Nie pytaj się o serię, nie pytaj co robimy (cii), nie wnikaj kto to weźmie
Nawet nie pytaj o co chodzi, świat nie jest taki kolorowy, jest kolorowy
Jak samochody, w których się palą topy, jak do Brna z Ostropy, robię rap z ochoty
Nie wierzę w zabobony, horoskopy, codziennie idę zabombiony do roboty
Typy ćpają skorpiony, ubieram czarne Rebooki, umieram bardziej niż oni
Czekam jak diler, aż napiszesz
TNC, junkie to sekta
Cały czas cię kocham
Wypierdalać x2
Cały czas cię kocham
To jest, kurwa, dla pojebów, dla odmieńców i dla marginesu
Dla marginesu, kurwa
Dla ludzi, którzy, kurwa, czują, że mają podobnie w sercu, joł
Nienawidzę się, wypierdalaj
Jak, kurwa, nie czaisz, kurwa, że to jest szczere, i że to są pierdolone emocje, że to, kurwa, aż kipi emocjami, jakby, kurwa, spływał po mnie pot na pierdolonym skręcie, to po prostu wypierdalaj, wypierdalaj
Kocham cię
Junkie to sekta