[Zwrotka]
Nawijam na tyle pro, jakbym miał praktykę w Palucha ex robo
Zabieram na chwilę głos, a nie masz ducha przed sobą
Słyszę ciągle zgrzyty zębów, wszyscy faili głodni bardzo
Ciągle w koło pierdolenie, to jak porno w Dolby Atmos
Głodny jesteś skilli, bo kumasz co fajnie brzmi
Czaisz moją fazę , jakbyś sprawdzał Hyperreal
Nie jestem w stanach, więc z bani wyrzucam czarne psy
Bo takie stany niefajnie popsują składnie mi
Lecę na sete, za to wpadnie większy kwit
Na speedzie na metę, minimum oporu, mów na mnie MC Slik
Ja Nie biorę syfu, a wierze że wleci ładnie pierwszy dill
Ty mówisz mi że nie, prędzej uwierzę że Kayne pieprzy styl
Dla nas nie ma plików, wjechał prosty format, oh my
Bez hattricków w rymach rapik gości porwał, hold up
Zielenieją z zazdrości, każdy się chowa w kołdrach
W starciu znami kończą źle, bo zieleń chowa horda w workach
Typy sypią lajny, przez to mi ich łatwo skreślić
Tyle syfu wokół, nie da rady Under Twenty
Nie da rady dermatolog, prędzej seba z bloku
Zapyta mnie czy mam problem, puszczę co wyszło w tym roku
Puszamy oczko do paru wytwórni - ale trzy asy w tej grze to za wiele
To co zrobimy dla wielu tych wtórnych, mało możliwe jak za rapy przelew
Powielę rymy jakbym cheatował jak w Rosjanie w gierach
I kiedy za sterem kminimy se lajny w sobotę, na setę zastanie nas głośna niedziela, ja wiem
Jak to złożyć i pojechać — to moje Lego Technic
Złaź mi z drogi — ta seta będzie jedną z lepszych
Progi zwalniające to dla mnie jak manna z nieba
Bo w końcu urwałem tłumik, dopiero tu gram jak trzeba
Pieprzę dragi, bo to prosta droga - nie dla prosów
Nie ma w tym mag(g)ii, jak gdybyś doprawił dobrze rosół
Poprze osób pare, paru pewnie zbluzga za to
Ale tu zweryfikuje życie, kto miał lepszy swój maraton
Nie jestem skuty od rana, po to by wolnym być
Za te gorące linie, chcę zgarnąć dobry kwit
YouTube dziś jak malediwy, bo nie da mi opcji na chłodne przyjęcie
Jeżeli mnie zechcą powiesić za numer, to chociaż se wejdę tu godnie na pętle
Nie rozkminiaj, czy Twój idol złoży taki temat
U wielu prostota jakby dostarczała skill Ikea
Stylu tyle, że można powiedzieć sory Lajner
Ilu nie ma z tylu głowy, że się zrobił spory bajzel
Musiałem zniknąć, żeby dzisiaj z nową wiarą wracać
I obiecuję, już bez przerwy jak u Karolaka
Zamierzam sypać tyle linii, by mieć rano katar
Wierzę, żę z dumy jeszcze będzie mama z tatą płakać
Jak zbiorę żniwa, wysypię siano na stos na stół
Niech płoną zwoje, kiedy zdzieram głos za dwóch
Biorę swój los w dłonie, dziś go rysuje moneta
Lecz widzę znaki powoli, więc będzie na co czekać
Znów mocna będzie kontra, powiedzą już dziś ochłoń
Wleciała pięćdziesiątka, wleci druga by iść prosto
Do celu, jakby muzę zamienił mi dart czy basket
Będę to robił nawet jak mi wjedzie starczy kaszkiet
Straciłem floty tyle że Royal Navy to pikuś
Jak będzie trzeba, to wskoczę polar Vervy dla kwitu
Prędzej rozstawie stragan, niż sprzedam te bujdy blokom
Nie kupujesz mojej gadki, nie licz że los puści oko
Mam tyle energii, jakbym kupił całą Dolną Odrę
I tak zjadam, że nie spale tego - oby poszło w portfel
Taki mój cheat meal year, taki sam przyszły chcę
Taki mam misji cel, dlatego już oko mi błyszczy się
Leci bar za barem, bo mam ciśnienie na sukces w życiu
Tak jak Hawk na rampie, ja mam w studiu swoją kuźnię tricków
Nie chce stać za karę, z sumieniem się kłócić znów w odbiciu
Chcę mieć hajs na balet, niech mi ciągle puchnie przychód
Rzucam na scenie se mięsem i paradoksalnie to siada, jak lubisz Vege
Ale tu nie ma słabego kina i mnie do tego nie nie zmusi debet
Nie ma tu słabego kina w numerach, ale u wielu to widzę menciów
Po tym seansie do basenu wrzucę ich ciała i nagram trzeci Deadpool
Jestem graczem, wypisane to na lewej ręce
Po takiej bombie zrobie krater, albo jeszcze więcej
Daj mi papier, to wersy nawet jebnę pędzlem
Jestem artystą, inspiracje wszędzie zwęszę
Spłodziłem tyle rymów, że mogę żyć z 500+
Zrobiłem tyle dymu, jakby wjechał pięknie gruz
Tym freakom techniki na bank dzisiaj nie mięknie heh
Tym freakom techniki na bank nie pęknie serce w pół
W numerach więcej dwójek, niż toie na Woodstock
Do drzwi od dawna pukam, niech main wpuści mnie furtką
Chociaż zaraz, main i toie spoko dwuwers
Jedynki na kartach, dwójkowe numery - to nie to co lubię
Wracam do korzeni, żaden ze mnie archeolog
Solidny trening, dlatego srogo te punche bolą
SCBD, ale dzisiaj walczę solo
Typy chcą kwitu, to chętnie dostarczę tam nekrolog
Nie sprawdzam wielu, jakby przed numerami była Re-captcha
Dziś kliknę x'y jak X-Factor, bo marnują czas nasz
Labele dają typom Golden Buzzer tu za singiel
Mimo wielkich wyobrażeń często gęsto im nie pyknie
Dość pieprzenia, bo nikt nie będzie mógł tego zjeść
Głos sumienia mi gra fanfary na ego cześć
Ostatnie 10 odliczaj jak na Sylwestra
Na kartach w necie zapisze się nowa bestia
Powinienem zwolnić tempo, ale jestem srogim szefem
Wyrywam wenflon, i idę dalej by tropić pekiel
W ostatnich liniach mógłbym nie dać rymu, zlamić pętle
Bo i tak w jednym tracku więcej niż typy na LP
Nikt mi nie zabiera fanów, więc w necie na setę nie będzie gorąco
Nie dam pożywki dla wielu portali, ale ten numer se wjedzie na ostro
Któraś z tych linii zdaje się mówić o Twoich numerach
I Cię to boli? lepiej popracuj, kiedy aferę znów goni afera siema
100/100 was written by VAN.
100/100 was produced by PMBTZ Mickiewicz.