[Zwrotka 1]
Mój dom, to zwykła historia, dziś tak wygląda co druga rodzina
Pewnie mnie przez to rozumiesz, bo to o czym mówię, to jakbym o Tobie nawijał
Tata zostawał co rusz po godzinach, pewnie dlatego, że ma dużo pracy
Tylko dlaczego bełkocze do mamy, a mama się znowu wydziera do taty
Nie rozumiałem, a w szkole beka z dzieciaka, bo jeansy ma wąskie, nie dres
Dzieci brutalne są, gdy mówią prawdę, bo wcale nie boją się mówić jak jest
W klasie nie miałem zbyt wielu kolegów, woleli dzieciaków przy kasie i cześć
Ja w znoszonych ciuchach i niemodnych butach, i z kanapką z domu, a nie paczką Lay's
Tam i z powrotem chodziłem z problemem, z domu do szkoły, ze szkoły do domu
W domu nie chcieli mnie słuchać, bo nie wiem, w szkole powiedzieć też nie miałem komu
I kiedy byłem sam w moim pokoju brałem słuchawki i włączałem bit
Znalazłem powód, by powiedzieć Tobie co czuję, bo tutaj nie słuchał mnie nikt
[Zwrotka 2]
Dalej frustracja i niedowierzanie, bo antidotum się staję trucizną
Ludzie są wredni, już tego nie czaję, co im to daje, gdy tak po mnie cisną, co?!
Takie to śmieszne baranie? Wiesz co zabrałem po drodze ze sobą?
Wiesz co mnie czeka, gdy wstaje? Co spać nie daje, gdy kładę się nocą?
Nie, no bo po co, ważne, że beka, bo gówniarz zaczął się bawić w rapera
Co on mi może powiedzieć o życiu, co on tam wie o prawdziwych problemach
Ja w jego wieku największy dylemat, to idę na piłkę czy idę na rower
Nie wiesz jaki świat jest w czerni i bieli, od najmłodszych lat życie masz kolorowe
"Wyobraź sobie, że może być gorzej" - i tak się przegadywałem bezsensu
Traciłem całą energię mój Boże, by im pokazać tą ranę na sercu
By w końcu ktoś mnie zrozumiał, pozwolił uwierzyć w to, że jestem warty coś więcej
Że zasługuję na miłość, że zasługuję na szczęście
[Zwrotka 3]
Wpadło to szybko, szybciej niż się spodziewałem
Masa życzliwych się nagle znalazła, gdy pykło, mówili "Ty to masz talent"
Często Ci sami co wcześniej nie dawali szansy na przyszłość, "oby tak dalej"
Czułem się dziwnie, gdy stawali za mną, lecz mam czego chciałem
Mordo, no sorry, tak wyszło
Często graliśmy przed dużą publiką na ogromnych scenach i w najlepszych klubach
Obok Pezeta, ja gdzieś w loży VIP-ów myślałem "To nie miało prawa się udać"
Znam wszystkie twarze tych typów z youtube'a, z klipów, wywiadów i gazet o rapie
A teraz siedzą i piją Metaxe, a pomiędzy nimi ja - szesnastolatek
Czego chcieć więcej?! Spełnia się moje największe marzenie, bo chciałem być MC!
Czego chcieć więcej?! Skoro dziewczyny co kiedyś nie chciały mnie dzisiaj mam w ręce!
Czego chcieć więcej?! Kiedyś dzwoniłem, a dzisiaj to po mnie się dzwoni
Już nie planuje weekend'ów jak dawniej, teraz to za mnie planują je ziomy
[Zwrotka 4]
Teraz to z dawnych powodów już nic nie zostało, chciałem po prostu się bawić
La vida loca, robimy rapy czy palimy baty to w centrum uwagi
Życie na fotach - takie to kocham, lajki się sypią jak lalki po prochach
Pisałem rapy jak nie było party, to znaczy, że rzadko już składałem słowa
Resztki sumienia spod buta szeptały, że marnuje czas i bardzo zawodzę bliskich
Ale ogarnąć się czułem, że nie miałem szans, czasami małe przebłyski
Wtedy mówiłem, że na pewno biorę się w garść, stanę na nogi jak wszyscy
Szybko kończyły się dobre pomysły, wieczorem idziemy chlać
Studia, dziewczyna, muzyka, rodzina i zdrowie, nie mówiąc o straconych latach
Wracało do mnie to, kiedy widziałem kolegów co życie wygrali jak Zlatan
Kiedyś ich miałem za zero, lecz się pożegnałem z karierą i to się zaczęło odwracać
Pamiętam kiedy to do mnie dotarło, niemoc i zacząłem płakać, co
[Zwrotka 5]
Stoję za sklepem zrobiony jak menel ze strupami w nosie i zgrzytam zębami
Wyciągam blety i szlugi i folię i kręcę i zbijam to ćpanie buchami
Patrzę w oddali na mężów z żonami i dziećmi i wiem, że to wszystko nie dla mnie
Straciłem szansę na wspaniałe życie i czuję, że nigdy nie będzie normalnie
Miałem się wieszać jak nic się nie zmieni, to postanowione
Ostatni tydzień na Ziemi i biorę się na drugą stronę
Wszystkich już chyba zawiodłem, więc teraz odbiorę nagrodę za swoje
W dupie to mam czy ktoś przyjdzie na pogrzeb
Szczerze, to wcale się tego nie boję, pierwszy raz zrobię coś naprawdę dobrze
Ale ten tydzień co sobie zostawię, to chcę wykorzystać na maxa jak nigdy
Może choć trochę co mogę naprawię, bo chcę wynagrodzić wyrządzone krzywdy
Spędzę z rodziną ostatnią sobotę, wieczorem jak zawsze się przejdę na spacer
Wtedy historia się miała zakończyć i byłoby tak, ale Bóg chciał inaczej
[Zwrotka 6]
W tamtą sobotę wyszedłem do sklepu, po drodze zadzwonił ziomek - ustawka
Trzeba przegadać co w planach na wieczór, to o piętnastej, być może parafia
Spoko, bo blisko, a w sumie ciekawe jak serio wygląda ten rap chrześcijański
Pójdę tam wcześniej i sobie zapalę, a wspólny mianownik był wtedy ostatni
Na miejscu Ola mi mówi świadectwo, pół roku wcześniej z nią paliłem skuna
Nie chce się wierzyć, że mówisz na serio, chyba powoli zaczynałem kumać
W głowie się pali już blade światełko, może to szansa, by zacząć od nowa
Wiem jaka byłaś niedawno Oleńko, ja może też powinienem spróbować
A potem after i Bęsiu, i Jonas, i Maro, i Kasia, i Łukasz, Malwina, i Iza, i Ola
Nie znałem nikogo poza nią, a przyjęli mnie jak rodzina
Widząc to wszystko zaczynałem wierzyć, to niemożliwe by było bez Boga
Pamiętasz, tamtego dnia miałem nie żyć, a tu się życie zaczęło od nowa
[Zwrotka 7]
Od tamtej pory, to już cztery lata i serio zmieniło się naprawdę wszystko
Mam narzeczoną, są rapy i praca i do tego wspaniałe plany na przyszłość
Codziennie modlę się, żeby nam wyszło, bo wiem jak łatwo jest stracić azymut
To nie jest tak, że jak raz się nawrócisz, to Twoje demony zostają gdzieś z tyłu
Dlatego wybacz, ale nie bawi mnie, gdy ktoś nawija, że gdy jaramy, to życie ma klimat
Że ta dziewczyna, to suka i świnia, chlamy dopóki się ktoś nie porzyga
Pełne samary i kruszony kryształ, hajsy i fury, i ssanie za drinka
Myślą, że moja historia jest inna, myślą, że im to się uda z tym wygrać
Dziś kiedy wchodzę na scenę, to mam przed oczami ten syf
Miliony dzieci co mają tysiące idoli, a setki zagrożeń za nic
Proszę Cię, więcej nie pytaj mnie durnie po co o Bogu ten kit
Dają dziesiątki powodów, by umrzeć, chciałbym Ci dać jeden powód, by żyć