[Zwrotka 1]
Dobra, było tak, wstałem jakoś piętnaście po siódmej
Zwykle sypiam do dzięsiątej, dziś mnie zbudził koszmar, kurde
W nim grabarze nieśli trumnę, ja w niej w czarnym garniturze
Nie wiedziałem, że tak szybko umrę, już się nie obudzę
W koło nieznajomi ludzie przyszli pooglądać trupa
Z klatki sąsiadki szczęśliwe, Mupę zabrała kostucha
Gienia, co nakurwia z ucha, składa bratu kondolencje
Przekonana święcie święta na wódę przeznacza pensję
Codziennie przed Bogiem klęka, to pierdolone gestapo
Powiedz, czemu ja, nie ona, proszę, wyjaśnij mi, za co
Stare kurwy mają zdychać, a nie młodzi charakterni
Miałem tylko lat 37, byłem Tobie wiеrny
Jakaś stara nieznajoma modli się przy moich zwłokach
Nie znam baby, może ciotka, chuj w to, całkiеm niezła locha
Dobra, wynocha, teraz pora na najbliższych
Wiem, wybaczyłeś mi, tato, będę w piekle najszczęśliwszy
Mosty budować, nie niszczyć, trochę późno zrozumiałem
Może zabrzmi to komicznie, ja naprawdę się starałem
Nigdy nie chciałem, by mama przeze mnie łkała
Kiedy nie wracałem na noc, cała rodzina cierpiała
Wiem, że zakała, że czarna owca
Całe życie odgrywałem rolę zbłąkanego chłopca
Czas się pożegnać, czuję ziemię na policzkach
Trumna zanurza się w glebie jak we mgle mała kapliczka
[Refren]
Dzisiaj budujesz pałace, jutro zostajesz kloszardem
Dziś masz dobrze płatną pracę, jutro los dyktuje karne
Przegrywasz wszystko, za chwilę stoisz na szczycie
To odskocznia jest od tego, co co dzień serwuje życie
Dzisiaj budujesz pałace, jutro zostajesz kloszardem
Dziś masz dobrze płatną pracę, jutro los dyktuje karne
Przegrywasz wszystko, za chwilę stoisz na szczycie
To odskocznia jest od tego, co co dzień serwuje życie
[Zwrotka 2]
Miałem sen, piękny sen, śnił mi się rodzinny dom
Obok Ty, ziom, razem hyżo, nie dając się paraliżom
Rozpalone ciała liżą jedna z drugą, co za akcja
Leje wóda się pod Frugo gdzieś na Helu na wakacjach
Ostra libacja, zapoznawczy wieczorek
Rozpoczęliśmy go w piątek, zakończyliśmy we wtorek
Niejeden worek, niejedna flaszka pękła
Zaglądała przez rozporek, teraz obolała szczęka
[?] męka, bo śmigamy na rękach
Z głośnikach klasyka MK, nikt nie wymięka
Ładna sukienka, w niej kozacka panienka
Chciała rozbujać imprezę, włączyła na bekę Zenka
Melodia piękna, ja też to czuję
Ćmione na tonę gibony, zaraz, kurwa, odlatuję
Ziomeczek mnie atakuje, znów kielonek w moją stronę
Jasne, chlasnę z Tobą zawsze, nigdy ręce rozłożone
Ona pragnie go do buzi, dzwoni pierdolony budzik
Jebnie w czarne dni nad ranem, takie granie się nie nudzi
Wśród swoich ludzi 2 4 na dobę, krótko
Wstaję, sen kontynuuję, z braczkiem raczymy się wódą
Niekiedy bywało smutno, budziłem się zlany potem
Nienawidzę takich akcji jak podróży samolotem
Dziś na piechotę przemierzam kochany rejon
Miałem sen, a nim my, nie opuszczaj mnie, nadziejo
[Refren]
Dzisiaj budujesz pałace, jutro zostajesz kloszardem
Dziś masz dobrze płatną pracę, jutro los dyktuje karne
Przegrywasz wszystko, za chwilę stoisz na szczycie
To odskocznia jest od tego, co co dzień serwuje życie
Dzisiaj budujesz pałace, jutro zostajesz kloszardem
Dziś masz dobrze płatną pracę, jutro los dyktuje karne
Przegrywasz wszystko, za chwilę stoisz na szczycie
To odskocznia jest od tego, co co dzień serwuje życie
Dzisiaj budujesz pałace, jutro zostajesz kloszardem
Dziś masz dobrze płatną pracę, jutro los dyktuje karne
Przegrywasz wszystko, za chwilę stoisz na szczycie
To odskocznia jest od tego, co co dzień serwuje życie
Dzisiaj budujesz pałace, jutro zostajesz kloszardem
Dziś masz dobrze płatną pracę, jutro los dyktuje karne
Przegrywasz wszystko, za chwilę stoisz na szczycie
To odskocznia jest od tego, co co dzień serwuje życie
Sny was written by Mupens.