Życie rozdało karty i kurwa obczaj ksywę
Spisali mnie na straty, zwątpiłem tylko chwile
Nie ma gry bez Asa i to widać wyraźnie
W tej grze bez zasad, jesteś jebanym błaznem
Odrzucam społeczeństwo brzydząc się impertynencją
Ciekaw jestem jaką maskę nadał by mi Ensor?
Tych ostatnich parę chwil miałem ciężko...
Każdy dzień to zwycięstwo w jebanej walce z depresją!
Ciuchy z Nike tam skąd pochodzę to była przewózka
I choć dziś lepiej z hajsem, dalej mam te teesy z lumpa
I nie czuję się gorszy spoglądając w lustra
Jesteś kurwa najbogatszy jak znasz smak ubóstwa...
Spisywali mnie na straty i to było chore
Spisywali mnie na straty. a dziś biję pione z ich idolem!
I sam zostanę idolem dla tych dzieciaków
To mój sukces że słuchasz dziś tego rapu!
Wiem, jeszcze czeka mnie długa droga
A że ciągnęliście w dół, muszę wam podziękować...
Pół życia pod górkę dlatego jestem w formie
A jak robię krok w tył, to po to by się rozbiec!
Nie wiem czy gonie sny ulicy
Czy koszmary gonią mnie
Nie mam zamiaru zostać z niczym
Więc sięgam po to czego chcę
A gdy zdmuchnę kurz z tablicy
I przyjdzie na mnie ten dzień
Z uśmiechem na twarzy
Wezmę swoj ostatni wdech...
Żyję marzeniami i nie mam zamiaru nigdy przestać
Choć jestem coraz starszy ciagle w sobie coś z dziecka mam
I to nie powód do wstydu, powodem do wstydu jest marnować czas w życiu!
Dziś sięgam po te rzeczy, tak nieosiągalne
Były nie osiągalne, jak spikes sword w Rookgard’zie Kumasz?!
I nigdy nie przestanę... i będę pchał ten rap jak pierdolony Syzyf kamień, yo!